1986 |
Trini, Wölli, Prezerwatywy, Helgoland, Wackersdorf
Po zmianie stanowiska z perkusisty na menagera zespołu przez Triniego, w styczniu pojawił się w zespole nowy muzyk, Wölli. To był szczęśliwy zbieg okoliczności. W końcu w zespole pojawił się ktoś, kto oprócz Kuddela miał jakiekolwiek pojęcie, jak grać na swoim instrumencie. To było też powodem, dla którego zespół postanowił w maju zacząć pracę nad nagraniem nowego albumu. „Tempo dostosować do gry i dotrzeć w ten sposób do końca piosenki” – tak brzmiały wskazówki Triniego odnośnie gry. Po wszystkim zespół jednak stwierdził, że mimo porządnej produkcji, wszystko brzmi jakoś sucho. Kolejna trasa udowodniła, że zespołowi nie brakuje fantazji i nowych pomysłów. Jak głoszą słowa piosenki „Wort zum Sonntag”: „Dopóki żyje Johnny Thunders, dopóty będę punkiem, póki mamy co pić, nie przestaniemy świętować”. By nakłonić ludzi do przyłączenia się do akcji „masowej kopulacji” w Hofgarten, zespół rzucał publice podczas każdego koncertu prezerwatywy. Jednak pozostało to bez echa.Jednym z miejsc koncertów miał być Helgoland, jednak koncert został odwołany przez policję. Zespół nie dał za wygraną i na szybko zorganizował mecz piłki nożnej. Gra toczyła się pod czujnym okiem setek stróży prawa. Kolejnym ważnym wydarzeniem roku był występ na Anti-WAA-Festival w Burglengenfeld: Toten Hosen, najważniejsi muzycy rockowi i 100.000 widzów szaleli do piosenki: „Ficken-Bumsen-Blasen”. |
1987 |
„Never mind the Hosen – here’s die Roten Rosen”, Cover, Freddy Quinn, Szlagiery, „Bis zum bitteren Ende”, „Ein bunter Abend für eine schwarze Republik”, Wölli Po udanej trasie koncertowej Toten Hosen znów zaskakuje: zabrali się za szlagiery, które miały w latach 90. zrobić furorę: Płyta „Never mind the Hosen – here’s die Roten Rosen” zawierała 12 coverów mniej lub bardziej znanych szlagierów. Niemieckie dobra kulturowe, przerobione, poprawione i zagrane na surowo.Campino wyjaśnił, o co chodzi: „Chcieliśmy pokazać, że granica między muzyką folkową a punkiem jest cienka, czasami wystarczy zmiana rytmu i już wszystko brzmi inaczej”. I udało im się pokazać, że takie perełki, jak „Wir” Freddiego Quinna nadają się dla Toten Hosen. Opłaciły im się wszystkie wysiłki. W fazie przygotowań przesłuchali około 500 płyt ze szlagierami, dopiero później album trafił do sprzedaży.Na fali sukcesu wydali w tym samym roku pierwszy album koncertowy „Bis zum bitteren Ende”, zawierający 18 kawałków. Przypadkowe zestawienie ich największych hitów wydane zostało na płycie „Ein bunter Abend für eine schwarze Republik”. W Pilźnie wzięli udział w festiwalu, który do tej pory był zakazany w Czechosłowacji. W tym roku tylko Wölli może mówić o nieprzyjemnych doświadczeniach. Podczas koncertu w Roskilde, próbując nasikać do monitorów odsłuchowych Europe, złamał kości stopy. |
1988 |
Alex, „Ein kleines bisschen Horrorschow” I wtedy nadszedł Alex, na dodatek z młotkiem. Na początku roku zespół przez około sześć miesięcy muzycznie wspierał na deskach teatru w Bonn przedstawienie swojego ulubionego dzieła „Clockwork Orange”. Tam spotkali reżysera Bernda Schadewald i Ralfa Richtera, aktora grającego Alexa, złego przywódcy gangu Bratschnik z Korova-Milkbar. Książkę napisał Anthony Burgess w roku 1962, na podstawie której później Stanley Kubcrick nakręcił film. Tygodnik „Die Zeit” w następujący sposób opisuje tą sztukę: „Muzyka, o bracia i siostry, nie jest tylko pokarmem duszy, o nie, może opowiadać także o przemocy. Tym razem to kilku podstarzałych punków z Düsseldorfu, którzy tworzą ten piękny hałas. A ich muzyki słucha się z przyjemnością.”Zainspirowani swą rolą statystów stworzyli „Ein kleines bißchen Horrorshow”, typową dla Toten Hosen interpretację klasyka, którym zajmowały się również inne zespoły, takie jak np. The Adicts, którzy swoją drogą zaliczają się do idoli Toten Hosen. Skutek: „Hier kommt Alex” na czarnej liście radia bawarskiego, liczne nagrody i ogólna histeria na punkcie Toten Hosen. No przynajmniej tak mniej więcej. By całkowicie nie stracić kontaktu z rzeczywistością i otaczającym światem, 5 chłopaków z Düsseldorfu spakowało menele i ruszyli na podbój klubów od Amsterdamu po Litwę. |
1989 |
W trasie, „Fortuna-Mark”, Tony Baffoe, „Auf dem Kreuzzug ins Glück“ Po wielkim sukcesie „Alexa” przyszedł czas na to, by świętować ten sukces z tymi, dzięki którym był on możliwy – z fanami. To oznaczało tylko jedno: Trasę koncertową. Przez 5 miesięcy odbywały się imprezy, koncerty pełne energii, podczas których rozentuzjazmowani fani śpiewali razem z zespołem i świetnie się bawili. Cudowne uczucie po tylu latach w cieniu wielkich zespołów. Toten Hosen nadal nie grało w wielkich salach koncertowych, ale w tych średnich koncerty odbywały się po dwa razy. Wielkim wyczynem było, że z każdej sprzedanej wejściówki jedna Marka przekazana została klubowi Fortuna, dzięki czemu klub miał zakupić dwóch nowych piłkarzy. Udało się to tylko po części – Toten Hosen zapłaciło Antony‘emu Baffoe tylko za prawą nogę, ale liczy się gest. Pod koniec roku, gdy zespół przebywał akurat we Francji, zburzono mur berliński. Chłopaki natychmiast zdecydowali się na podróż do Berlina, by móc wziąć udział w imprezie. Po powrocie do Düsseldorfu pozwolili sobie na krótki urlop i zabrali się za nagranie siódmego już albumu „Auf dem Kreuzzug ins Glück”. |
1990 |
Czy to tęsknota za studiem, skutki zjednoczenia, czy po prostu ich geniusz nie można powiedzieć. Faktem jest, że „Kreuzzug ins Glück” nie było zwykłym winylem, ale podwójnym albumem, który został wydany w maju. Na płycie znajdowały się m.in. takie utwory jak: „Drama in drei Akten”, powstałe we współpracy z bawarskim kabareciarzem Gerhardem Polt i kapelą Biermösl Blosn. Zanim jednak zespół wstąpił do ligii mistrzów muzyki, wzięli udział w rajdzie rowerowym. Przez 3 tygodnie Toten Hosen podróżowali po nowych landach, za nimi jechał ich bus z instrumentami, w razie, gdyby chcieli zagrać spontaniczny koncert. Czymś o wiele bardziej znaczącym był koncert przed Rolling Stones na stadionie Müngersdorf w Koloni. „Dla nas to była gra na obcym boisku”, opisywał później Campino, „musieliśmy sobie jakoś poradzić w nowym miejscu”. Logiczne były także wypady zespołu do Włoch na mecze w trakcie mistrzostw świata, które chłopaki relacjonowali dla gazety codziennej i rozmaitych stacji radiowych. Później nadszedł czas spakować walizki: Najpierw na New Music Seminar do Nowego Jorku, potem do domu i w trasę z „Kreuzzug ins Glück”. Po tym, gdy trasa Horrorshow urosła do nieznanych dotąd rozmiarów, czekała Toten Hosen kolejna niespodzianka: Ekstaza na każdym polu. Za każdym razem dobra zabawa, ale czasami za dobra. Pewien młody Anglik pisał na łamach Metal-Bibel-Kerrang o koncercie w Dortmunder Westfalenhalle: „Przyjechałem do Niemiec i oczekiwałem niewielkiego punkowego zespołu w zadymionym klubie. Zamiast tego widziałem wielki zespół na ogromnej, wypełnionej po brzegi arenie!” Po trasie zespół był zmęczony i wypalony. Wszystkim, czego potrzebowali był nowy pomysł, który pozwoliłby im wrócić do obiegu. A takowy pojawił się pod koniec roku w czasie koncertów w Londynie: „Learning English Lesson one”. |