Gwiazdor z dachu
Wierz mi, widziałem Gwiazdora na własne oczy.
Na razie jest u nas w domu, ukrywa się.
Pachnie jabłkami i śniegiem, właśnie przyszedł ze swojego lasu.
Jego oczy tak smutno wyglądają–na pewno jest mu zimno.
Niech mnie ktoś posłucha – Gwiazdor jest u nas w domu!
Wisi na strychu i myślę, że potrzebna jest mu pomoc.
Placuszki, orzech i papier pakowy są dziko rozrzucone na podłodze,
A między dwoma kartkami z życzeniami i butelką wódki leży legitymacja studencka.
Czerwony płaszcz, jego biała broda, a nawet buty leżą koło worka.
Na samym środku przewrócone krzesło, na kartce pozdrowienia od niego:
„Wesołych Świąt. Mam nadzieję, że dobrze wam się wiedzie
Nie będziecie źli z powodu mojej ucieczki.”
Powoli buja się w tę i powrotem, tak jak wieje lekki wiatr,
w rytmie światła świeczki, palącej się w kącie.
Zawisł na belce, tuż pod oknem, skąd, gdy się jest całkiem cicho,
można dosłyszeć bicie kościelnych dzwonów.
Na stole leży pamiętnik. Ostatni wpis jest jeszcze świeży.
Napisał tylko jedno zdanie, wielkie i szerokie:
„Wesołych Świąt. Mam nadzieję, że dobrze wam się wiedzie.
Nie będziecie źli z powodu mojej ucieczki.
Mimo wszystko przyglądam się tu z góry waszemu świętowaniu.”
tłumaczenie: Kasia